Zapraszamy do dyskusji na temat ludzi kina, czyli aktorów, reżyserów, operatorów, kompozytorów etc., dzięki którym powstają dostarczające nam tyle radości filmy.

PROPONUJĘ TEMAT - NAJLEPSZA ADAPTACJA FILMOWA DZIEŁA LITERACKIEGO(KINO,TELEWIZJA) - 28
Bert

Jako,że jestem nieco zaawansowanym wiekowo kinomanem(ale bez przesady), cenię sobie najbardziej "Krzyżaków" Aleksandra Forda(osobisty sentyment,solidne kino z mocnym przesłaniem narodowym, co lubię w filmie), "Faraona" Jerzego Kawalerowicza(rzecz genialna,asceza, monumentalizm i dramat władzy godny szekspirowskiego "Makbeta" i Ryszarda III"), "Potop" Jerzego Hoffmana(Sienkiewicz,acz jakby bardziej drapieżny, świetne kreacje aktorów, kostiumy, sceny walk,powalający na kolana pojedynek Wołodyjowskiego z Kmicicem, a właściwie Łomnickiego z Olbrychskim – jaki aktor umie dzisiaj tak "robić szablą"?), "Dantona" Andrzeja Wajdy(wstrząsający, bliski prawie poetyce horroru obraz Rewolucji Francuskiej,pożerającej oczywiście własne dzieci, z kolei nie przekonuje mnie jego "Ziemia obiecana",bo w dość bezpardonowy sposób zmienia wątki i sens powieści Władysława Reymonta – kto czytał,ten wie o co chodzi), serialową wersję "Lalki" w reżyserii Ryszarda Bera(Wojciech Has stworzył być może arcydzieło,lecz była to raczej jego wizja "Lalki", przyznam – niezwykle oryginalna), serial trzyma się znacznie bliżej sensu powieści Bolesława Prusa). Z niepolskich produkcji, nigdy nie zapomnę "Wojny i pokoju" Siergieja Bondarczuka – Oskar za film zagraniczny, rzecz niezwykle bogata duchowo i wątkowo(Lew Tołstoj w stanie czystym), nakręcona z olbrzymim rozmachem inscenizacyjnym, realistyczne i jednocześnie metafizyczne przedstawienie bitwy pod Borodino(m.in. widok z chmur, okiem Boga?). Według mnie wszystkie "Szeregowce Ryany" obok tego bledną, niesamowita wizja, ogólnie batalistyka najwyższego gatunku w całym filmie. Zachodnie podróbki "Wojny i pokoju" wyglądają przy dziele Bondarczuka jak płaskie telenowele. Proszę o propozycję – młode pokolenie, może coś nowszego?

Jana

Lubię oglądać adaptacje filmowe literatury polskiej i nie tylko. Zawsze jednak po przeczytaniu powieści. Cieszy mnie, że są jeszcze tacy ludzie, którzy mają podobne upodobania zarówno w odniesieniu do ekranizacji jak i literatury:)! W polskiej kinematografii mamy sporo dobrych lub bardzo dobrych adaptacji. Wcale nie uważam, że powinna być wierna oryginałowi. Z różnych względów jest to niemożliwe. Może być co najwyżej bliższa powieści… Adaptacja zwykle jest „albo piękna albo wierna” – (to nie moje zdanie, ale bardzo mi się podoba, więc chętnie je cytuję). Jeśli mogę wybierać, wolę tę pierwszą:)! Tyle k’woli wstępu. cdn.

Jana

Wracając do tematu wymieniane przez Ciebie adaptacje mnie również się podobają i cenię je bardzo. Odmienny pogląd dotyczy „Lalki”. Ja wolę pierwszą adaptację Hasa, właśnie ze względu, o którym pisałam wcześniej. Również dlatego, że ekranizacja dzieła nigdy nie służyła mi zamiast czytania, a raczej jego uzupełnienie:)!

Bert

Z kolei ja – ceniąc ogólnie obrazy Hasa za jego widmowy, jakby pochodzący ze snu sposób prowadzenia narracji filmowej – bardziej utożsamiałem się z koncepcją serialu Bera, widząc w niej odbicie osobistych przemyśleń. które wyniosłem z książki("Lakę" czytałem wielokrotnie). Również najpierw czytam jakieś dzieło, a dopiero później oglądam adaptację filmową. Oczywiście przemawia do mnie nowatorstwo obrazów kinowych w przedstawianiu literatury, choć – może nie preferuję – lecz jestem jakby bardziej przywiązany do adaptacji wiernych przesłaniu pisarza. Nie ma to nic wspólnego z niedopuszczalnym traktowaniem filmowej adaptacji literatury, jako swoistej "protezy"," kopii" żywej książki, co jest niestety typowe dla wielu ludzi, szczególnie młodych.Ot, zaliczę film i mam z głowy lekturę. Takie myślenie było i jest mi zupełnie obce. Preferują je zresztą i starsi, kierując się wygodnictwem, bo o wiele łatwiej "przelecieć" sfilmowaną książkę w TV albo na DVD, niż poświęcić czas na jej przeczytanie. przemyślenie i ewentualne wyciągnięcie wniosków dla siebie samego.

Jana

No jesteśmy zgodni w oglądaniu obok a nie zamiast:)!
Adaptacja filmowa dzieła literackiego, moim zdaniem, winna być realizowana w kraju, z którego wywodzi się oryginał. Myślę, że tylko w ten sposób można oddać w pełni sens i „ducha” powieści. Kiedy za „Annę Kareninę” czy „Zbrodnię i karę” wzięli się nie Rosjanie, niestety, nie wyszły z tego dzieła wybitne. Jak to zwykle bywa zdarzają się wyjątki od reguły i takimi są dla mnie „Mistrz i Małgorzata” (polska adaptacja TV i film Wajdy). Może wynika to z mojego sentymentu do powieści, którą uwielbiam i chętnie do niej wracam.

Jana

Lubię klasykę literacką na ekranie i adaptacje np. Bondarczuka, ale się – a raczej Ciebie – powtarzam:) ! Z innych – niewymienianych – polska adaptacja „Pięknej nieznajomej” Aleksego Tołstoja, „Szlacheckie gniazdo” Iwana Turgieniewa, Aleksandra Puszkina „Dama Pikowa”… Z literatury rosyjskiej nieco późniejszej adaptacje „Mistrza i Małgorzaty” –( w reżyserii Wajdy „Piłat i inni”), „Akwarium”… Dużo by jeszcze można pisać. Moje upodobanie do adaptacji można odnaleźć w opisach filmów, które w znacznej mierze są właśnie ekranizacjami. Myślę, że niczym nowym Cię nie zaskoczyłam (???) . W kolejnym „odcinku” skupię się na polskich adaptacjach, a może innych, tego jeszcze nie wiem… Rzecz wymaga namysłu:)!

Bert

Cóż mogę dodać? Zgadzam się z Tobą całkowicie. Literaturę powinni ekranizować rodacy autora we własnym kraju, dodałbym jeszcze do twoich przykładów totalne porażki amerykańskich i angielskich wersji "Wojny i pokoju" albo " Braci Karamazow". Dla mnie – wielbiciela literatury rosyjskiej – było to przysłowiowe skrzypienie nożem po szkle,depresja widza,który ma o oryginale większe pojęcie od przeciętniaka, który wyobraża sobie,że owe ekranizacje oddają wymiar,sens i treść dzieła. Szok! Co do wyjątków, "Mistrza i Małgorzatę"(nasza adaptacja w TV) też sobie cenię, obraz Wajdy może mniej, chyba z powodu wyeksponowania tylko jednego wątku powieści( Jeszua-Jezus kontra Piłat, napiszę w skrócie), co trochę zubożyło wydźwięk całej książki Bułhakowa. Lecz próba była ambitna z ciekawymi eksperymentami formalnymi. Ja osobiście b. dobrze przyjąłem polską ekranizację opowiadania Dostojewskiego "Łagodna" Mariusza Trelińskiego, ze świetnymi kreacjami Janusza Gajosa(szczególnie) i Dominiki Ostałowskiej. Czuło się pióro autora. Cóż, może to duch słowiański powoduje, iż lepiej rozumiemy rosyjską literaturę?

Jana

Racja! Zgadzam się w zupełności! No i niech mnie ktoś spróbuje przekonać, że nie istnieje coś takiego jak „słowiańska dusza”!!!
Zarzut do adaptacji Wajdy, moim zdaniem, niesłuszny. Dlaczego? Akurat w „Mistrzu i Małgorzacie” dokładnie o te właśnie wątki chodzi (Poncjusz Piłat i Joszua Ha-Nocri.) Chociaż cała reszta jest frapująca i wręcz magiczna, tak naprawdę Bułhakow postawił sobie za cel wykpienie wiary i religii tymi pięcioma rozdziałami… A że skutek przyniosło to dokładnie odwrotny, tego nie mógł przewidzieć:))!

Bert

Dobre przykłady(wpadł mi jeszcze do głowy film "Los człowieka" Bondarczuka , według opowiadania Szołochowa – rzecz po prostu fenomenalna) Tak, z pewnością – temat wymaga czasu i namysłu, na pewno go nie "odpuszczę", no i może ktoś do nas dołączy. Bardzo miło i fachowo się z Tobą konwersuje, ale na dziś zostało mi niestety trochę innych, nie cierpiących zwłoki obowiązków. Pozdrawiam!

Bert

Oczywiście, powieść Bułhakowa miała w tym fragmencie wykpić religię, ja po prostu uwielbiam tą całą resztę "Mistrza i Małgorzaty" ( wkręty magiczne przeplatają się tam z typowym dla rosyjskiej literatury ironicznym i dobrodusznym jednocześnie przedstawieniem ludzi i ich wad, wątkiem miłosnym itd.) Długo by pisać. Tego mi u Wajdy zabrakło, ponieważ jego koncepcja filmu była inna. Ale podkreślam,że film sobie cenię.

Jana

Gdyby przyszło mi utworzyć ranking adaptacji filmowych polskiej literatury, wyglądałoby to nastepująco:
1. Krzyżacy
2. Faraon
3. Potop
4. Pan Wołodyjowski ( nie tylko ze względu na Łomnickiego, ale świetną rolę Pawlikowskiego!)
5. Lalka (Hasa)
6. Pan Tadeusz (wersja teatru TV w reżyserii Hanuszkiewicza)
7. Mazepa z 1975r (z Holoubkiem i Świderskim)
8. Wesele (Wajdy)
9. Ziemia obiecana
10. W pustyni i w puszczy (pierwsza wersja Ślesickiego z lat siedemdziesiątych)

To by było na tyle! W klasyce światowej chyba wybór trudniejszy… Muszę sie zastanowić!

Pozdrawiam! do jutra!

Bert

Właściwie tak samo ułożyłbym ten ranking. Może tylko wyżej umieściłbym "Wesele" Andrzeja Wajdy – dla mnie arcydzieło. Cenię też sobie jego adaptację "Pana Tadeusza" – stał się cud! Polacy – przynajmniej na jakiś czas – pokochali poezję i przypomnieli sobie, że mają wieszcza o nazwisku Mickiewicz. Szacunek za docenienie "kanonicznej" – w rozumieniu wierności zamierzeniom pisarza – adaptacji "W pustyni i w puszczy" Ślesickiego(zresztą książka i film, to sentymentalne wspomnienia z mojego dzieciństwa). Ten nowy, żałosny komiks z ruchomymi obrazkami, autorstwa niejakiego Hooda, nie zasługuje na miano adaptacji! Facet, za przeproszeniem, wykastrował piękną, barwną i patriotyczną książkę Henryka Sienkiewicza. Później płaczemy nad zanikiem wrażliwości u młodzieży. Dziękuję i Pozdrawiam!

Jana

Nad kolejnością można by podyskutować, jestem człowiekiem spolegliwym i „Wesele” skłonna jestem postawić wyżej (nawet przed Faraonem). "Krzyżacy" zdecydowanie na pozycji pierwszej!
Nad innymi podumam:)))!

Bert

Pierwsza trójka(poza jedynką), to problem dość skomplikowany – "Wesele" czy "Faraon" na drugim miejscu? No, ale wtedy wypada z niej "Potop", duża strata. Przydałoby się też docenić "Pana Tadeusza" Wajdy i serialową "Lakę" Bera.

Jana

Dobra, o kolejność spierać się nie zamierzam:)! Pierwsza dziesiątka jak wyżej… Wcześniej nie umieściłam jeszcze z polskiej literatury dwóch powieści Żukrowskiego, których chyba wolę ekranizację bardziej niż oryginał: „Zapach psiej sierści” ze znakomitą rolą Wilhelmiego oraz „Kamienne tablice” ze świetnym Krzysztofem Chamcem i Laurą Łącz. Żukrowski raczej wybitnym pisarzem nie był, ale te adaptacje są lepsze od powieści! Poza tym ekranizacja powieści Stanisława Dygata „Disneyland”. Ale to wszystko poza "dziesiątką" – tamto bez zmian!

Bert

Fakt, te ekranizacje były lepsze od prozy Żukrowskiego. Z ciekawostek, w "Zapachu…" partnerowała Wilhelmiemu Izabella Dziarska, matka Sary Muldner, do której to Sary czuję mocną sympatię, choć w takim małym filmie "Na boso" pokazała, iż nie jest tylko ładną panną. Swój talent ma."Disneyland" – inteligentna ekranizacja, z Olbrychskim, który sam nie wie, czego chce, zawsze bliską memu sercu Barbarą Kwiatkowską i jak zwykle świetnym Zbigniewem Cybulskim, który nieudaną karierę sportową rekompensuje sobie ganianiem innych zawodników jako trener. Gdy już jesteśmy przy Dygacie, to warto wymienić ekranizację "Jeziora Bodeńskiego"(reż.Jan Zaorski), niezła – dobre role Holoubka i Krzysztofa Pieczyńskiego oraz Małgorzaty Pieczyńskiej. Lecz to też nie na pierwszą dziesiątkę.

Melman

Jeśli chodzi o adaptację filmowe polskiej literatury, które jeszcze nie zostały tu wspomniane to wg. mnie zdecydowanie na pierwszym miejscu jest "Popiół i Diament" i "Pianista". A adaptacje literatury zagranicznej? "Cienka czerwona linia", "Lista Schindlera" i "Kompania braci".

Maciek_Przybyszewski

Zbieram się do zabrania głosu w tym wątku jak sójka do wylotu za morze. Może dlatego, że książka jest dla mnie autonomicznym tworem, którego sfilmowanie, mniej lub bardziej udane, wypacza wg mnie obraz, który sobie wyobraziliśmy czytając dane dzieło. To co mi siedziało w głowie podczas czytania i to co siedzi po przeczytaniu w konfrontacji z filmem nie ma szans. Odwrotnie zaś, czyli najpierw obejrzany film, a potem książka, w jakimś stopniu na pewno wpływa na nasze wyobrażenia rzeczywistości literackiej podczas lektury.

Nie lubię najpierw oglądać, a potem czytać. Choć w kilku przypadkach okazało się, że zarówno podczas jak i po obejrzeniu adaptacji, a potem przeczytaniu oryginału targały mną silne emocje związane z przeżywaniem danego utworu.

To na razie tytułem wstępu. Wkrótce konkrety.

anikuu

Niezwykle cenię sobie adaptację filmowe zarówno polskiej jak i światowej klasyki literackiej. Z większością wymienionych pozycji filmowych zgadzam się jak najbardziej. Jednak za współczesne dzieło adaptacji filmowej uznaję film Jedz, módl się, kochaj. Niesamowity film z niebanalną fabułą. Ciekawe wątki. Niespotykany podział filmu na trzy etapy gdzie każdy ma w sobie inspirującą iskierką. Film ogląda się jednym tchem, polecam.

Moviespotter

Co mogę dodać od siebie:

Lalka
Panny z wilka
Łagodna Dostojewskiego (teatr)

dave_z

Z klasyki – ’Pan Tadeusz" Wajdy i "Krzyżacy" Forda.
A z nowszych nieco adaptacji ostatnio wreszcie miałem okazję zobaczyć "Ślub panieńskie". I spełnił moje oczekiwania.

waclaw65

Według mnie najlepszymi adaptacjami są: Wesele, Faraon oraz Potop.

princessleia

Ja żałuję, że najpierw oglądałam "dziewczynę z tatuażem" a potem czytałam książkę ;/

amelka88

A ja kocham podziemny krąg – podziwiam za przeniesienie na ekran tak dziwnej :D ksiazki w tak udany sposob – nawet autor stwierdzil ze film wygrywa z ksiazka

luk20_dabr

A mi się najbardziej podoba ekranizacja Ojca Chrzestnego oraz Forresta Gumpa

scarlett87

Podziemny krąg zdecydowanie jeśli chodzi o bardziej współczesną literaturę, Dziady są też niezłe

moonlight18

Lśnienie i Zielona Mila, oba filmy są rewelacyjne.

kropa

w końcu King – uważam też że mgła wedłuG jego opowiadania jest dobrze zrobion

gulka91

jeśli chodzi o Polskę, to potop to dobra adaptacja, mimo że trwa sto godzin :P

Proszę czekać…